grę Adolfa Dymszy.Scena, w której pijany Dyzma wyspiewuje przed angielskim ambasadorem i całą "warszawka" cwaniacką piosneczke czyniac przy tym dziwne figury przypomine najlepsze czasy Dymszy.Jakbym zobaczył "Dodka".Niby nic a smieszy niemiłosiernie.Nie widziałem go już później w takiej formie.Poza tym film pachnie socjalistycznym podejsciem do okresu "sanacji".Na kazdym kroku podkreslane jest to jak straszne byly to czasy dla mas pracujacych miast i wsi.Wlasnie o tym a nie o karierze Nikodema Dyzmy jest ten film. Nikodem Dyzma to Roman Wilhelmi i koniec...
Tak dobrze zauważyłeś Dyzma to Roman Wilhelmi,który pokazał jak należy tą rolę grać.Szkoda że Dymsza nie mógł tego zobaczyć.Ale cóż Wilhelmi nie był ulubieńcem krytyków i władzy jak Wielki Dodek którego kochała Sanacja.faszyści i władza ludowa.
Z faszystami to zbastuj. Wykarm wielodzietna rodzinę w okupację. Nie ma nic gorszego niz mądrala z fotela 75 lat po wojnie
Warto go również obejrzeć dla gościnnej rólki zaczynającego swoją przygodę z filmem 29-letniego wówczas Edmunda Fettinga. Nie mogę tylko przeboleć, że reżyser zdecydował się na postarzenie aktora.